Czerwony Kruk pisze:
naprawde dziwne jest to jak bardzo wyidalizowalismy indian.....hmm...ciekawe dlaczego?
Pierwszą przyczyną była modna oświeceniowa filozofia J. J. Rousseau. Czy sam Rousseau miał kiedyś do czynienia z jakimś naprawdę dzikim ludem - bardzo wątpię. Po prostu, była to fantastyka, nie filozofia.
Drugą przyczyną była wspomniana już przeze mnie pogłębiająca się stopniowo od XIX w. dezintegracja i atomizacja społeczeństw, z którą mamy do czynienia do dziś. Procesy te były najsilniejsze w Ameryce Północnej, ponieważ w wielkich miastach USA powstało prawdziwe społeczeństwo bezmyślnych zarobasów i egoistycznych cwaniaczków. Wielu ludzi czuło się w tym źle, zaczynało więc tęsknić za stylem życia, w którym tych patologi nie było. Tak pojawiło się uwielbienie dla Dzikiego Zachodu, które połączyło się z filozofią Rousseau w jeden nurt, idealizujący Indian. Nie tylko doceniano zalety Indian, ale i zaczęto odmawiać im wad, tworząc obrazy bohaterów bez skazy wg wzorców europejskich, co tak dobrze widać w książkach Maya. Wyobrażenia Indian u Maya często więcej mówią o Niemcach, niż o Indianach.
Pomnij, że sąd laika
Gdy mówi o dziele -
o dziele mówi mało:
o laiku: wiele!
Później jeszcze - właściwie w XX w. - pojawiły się wyrzuty sumienia białych mieszkańców USA z powodu losu, jaki zgotowali pierwotnej ludności. I zaczęto ją idealizować już bez umiaru. Weszła w to w końcu już polityczna poprawność, czyli ogólnie mówiąc polityka.